Połonina jak wielki pająk i "teraz już z górki". Bieg Rzeźnika

Bieg Rzeźnika 2015
Bieg Rzeźnika 2015
Bieg Rzeźnika 2015

Tego startu miało nie być. A potem okazało się, że nas wylosowali. Wystartowaliśmy, zmierzyliśmy się z połoninami i dobiegliśmy do mety.

Drugi stycznia. Siedzę w fotelu-krześle zawinięta w długi sweter, na nogach skarpety, piję poranną kawę, jem śniadanie. Grzebię w necie, jeszcze nie do końca ogarniam rzeczywistość w nowym roku. Szykuję się do wyjazdu na Ełcką Zmarzlinę, czyli 50 km na orientację. Ma nie być mrozu, ale ja ciągle boję się, że zmarznę. To po tym, co działo się w listopadzie na Funeksie...

I w ten leniwy poranek w oknie mejla pojawia się (1).

Temat: Rzeźnik

"Cześć, zapisujemy się?:) Pewnie i tak nas nie wylosują, ale może..."

Mejl jest od Bernarda, z którym biegliśmy w grudniu Nocną Masakrę, czyli ostatnią w 2014 "50" w Pucharze Pieszych Maratonów na Orientację. Udało się nam wtedy zrealizować cele (mój: zwycięstwo i odsadzenie rywalki, Bernarda: żeby pobiec "przyzwoicie" i nie stracić punktów do trzeciego miejsca w pucharze za cały rok). Początkowo jestem na "nie", ale im dłużej oglądam trasę (77 km z Komańczy do Ustrzyk Górnych), tym bardziej przekonuję się do tego pomysłu. "Pewnie i tak się nie dostaniemy" - myślę sceptycznie i piszę, że OK. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy okazuje się... że jednak jedziemy. Ups!

Przez pół roku odliczam do tego startu. Czasem bardziej niecierpliwie, ale zwykle mniej - wydaje się, że za mało treningu, że za słabi, że Bieszczady nas złamią. Poza tym jest jeszcze tyle startów po drodze, że naprawdę mam o czym myśleć poza Rzeźnikiem. W kwietniu i maju wiem już, że treningu za mało nie mam - tylko w maju same weekendowe starty sumują się do niemal 250 km. Bez żadnych dolegliwości, przeciążeń, zbytniego zmęczenia. "Jeżeli to dałam radę, to na Rzeziu będzie już z górki" - utwierdzam się w przekonaniu. Benek ma na odwrót - kontuzja w pierwszej połowie roku wyeliminowała go z treningów. Od stycznia jego treningi to może 300 km. W 12 godzin nie ma szans, ale 13-14 godzin jest w naszym zasięgu - szacuje nasze możliwości Bernard jeszcze przed biegiem.

Trasa Biegu Rzeźnikabiegrzeznika.pl
Profil trasy Biegu Rzeźnikabiegrzeznika.pl

Start

Ruszamy wcześnie - o 3 rano. Ponoć właśnie wtedy wstaje nowy dzień i faktycznie na horyzoncie trochę się rozjaśnia. Ale generalnie jest ciemno. Większość zawodników ma na czołach latarki, co powoduje, że szeroką drogą - naszym pierwszym odcinkiem trasy - sunie rozświetlona wstęga.

Słychać tylko hipnotyzujący szelest ubrań i chrzęst butów. I jeszcze nawoływanie. Jest ciemno, wszyscy skupieni, "żeby nie za szybko", "żeby się przecisnąć". Tak bardzo, że czasem gdzieś w tłumie zawieruszy się partner. - Tomek? Ania? Jestem. Tutaj. Z tyłu. Z przodu - padają odpowiedzi. Według zasad na Rzeźniku ludzie z poszczególnych par (a bieg jest tylko w parach, samemu startować nie mozna) nie mogą się od siebie oddalać na więcej niż 100 metrów. Po kilku kilometrach skręcamy w górską ścieżkę i tam zaczyna się prawdziwa zabawa.

Regeneracja w Cisnej

Po ciemku lecimy błotnymi drogami, raz pod górkę, raz z górki. Na pełnym luzie przebiegamy przez pierwszy punkt kontrolny na przełęczy Żebrak. Dalej wreszcie jest słońce i odliczamy już do Cisnej. Znów: góra-dół-góra-dół, aż w końcu jest już tylko w dół, pierwsi kibice, tłumy kibiców, Kasia - żona Benka, znajome ulice, dom tak blisko, tłumy, tłumy, przejazd kolejowy, tłumy i wreszcie punkt. Wszystko przelatuje w jakimś przyspieszonym tempie. I wreszcie można usiąść. Normalnie unikam piknikowania na punktach żywieniowych, ale teraz jest inaczej. Wiem, że za chwilę czeka nas podejście i chcę maksymalnie się przed nim zregenerować. Bez wstawania napełniam bukłak wodą, przenoszę się na słonko i - leżąc - jem batony. Byle tylko jak najwięcej z tego odpoczynku wyciągnąć. Po kwadransie wypada wstać i lecieć dalej. Regeneracja zadziałała.

Raportuję jeszcze SMS-em przyjacielowi, że mamy 32 km na liczniku. A on na to, że już niedługo połowa i potem to już "z górki". Jeju! Przecież potem to się właśnie dopiero zacznie!

Podejście i daszek

"Po co biegaczowi daszek?" - to pytanie wkręca mi się w mózg jak kleszcz. Zadała je kiedyś w swoim wpisie moja mama i faktycznie jej teoria się sprawdza. Jeżeli nie widzę, jak dużo jeszcze zostało mi do podejścia, po prostu równo wchodzę pod górę. Gdy patrzę w górę, zaczynam się dołować, że taki jeszcze wysiłek mnie czeka. Przyjmuję więc pozycję obronną (z daszkiem przesłaniającym oczy), opieram ręce na udach i drę do góry. Chwilami nawet szybko i płynnie, wysoko zadzierając kolana. Jest zaskoczenie: po raz pierwszy w życiu potrafię podchodzić jak prawdziwi górscy biegacze! Ostatnie miesiące biegowej harówki nie poszły na marne. Od tej pory będę się ciągle zastanawiać: jak zrobić, żeby ten krok utrzymać dłużej? Kiedyś do tego dojdę!

Na odsłoniętym szczycie Jasła wreszcie są widoki. Zatrzymujemy się na chwilę, robimy zdjęcia i lecimy. Zbiegi to teraz poezja! Zbocza są idealnie nachylone, można pędzić. Kocham to tak strasznie, że na chwilę uciekam mojemu partnerowi trochę za daleko. Hamuję.

Smerek

- Gdzie jesteś? Bo ja tu czekam na was na Przełęczy Orłowicza z GOPR-owcami - słyszę w słuchawce telefonu. Marta jest tam co roku i co roku tuż przed pierwszą połoniną wspiera znajomych przed najtrudniejszym odcinkiem trasy. Melduję, że dobiegamy właśnie do Smereka (tego na dole) i zaraz będziemy podchodzić pod Smerek (tę górę). Boję się tego podejścia jak cholera, dlatego na punkcie żywieniowym w Smereku (na dole) znów przeprowadzam błyskawiczną regenerację. Jem pyszną bułę z serem, dopycham dwoma kawałkami ciasta i piję colę. Zmieniam też skarpetki i wyciągam się na trawie - chcę jak najbardziej dać wypocząć mięśniom i stopom. To śmieszne, ale przypominam sobie wtedy film o tym, jak Maciek Więcek atakował wynik 100 godzin na Głównym Szlaku Beskidzkim. Jak padał, to leżał przez jakiś czas, a wspierająca go ekipa wymasowywała, regenerowała jak się dało, ładowała żelami, czy czym tam jeszcze, po czym Maciek wstawał i łoił dalej. Nieważne, że teraz nasze zmęczenie to jest nic w porównaniu z tym maćkowym. Po prostu wyciągnęłam naukę: jeżeli jest przerwa, wykorzystuję ją na maksa.

Test głowy: połoniny

Ten rest to jest zbawienie przed podejściem. Na każdym metrze myślę o tym, że jeszcze chwilka i spotkamy się z Martą. Ale ta chwilka rozwleka się w nieskończoność. Paradoksalnie im bardziej strome zbocze, tym bardziej tracę cierpliwość i zaczynam szybko podchodzić (jak prawdziwi górscy biegacze), a zaraz potem czuję, że przeginam i zwalniam bez sił. Błędne koło. - Ile metrów mamy? - pytam co chwilę Benka, którego zegarek w miarę dobrze radzi sobie ze wskazywaniem wysokości, na jakiej się znajdujemy. - 500... 460... 430 - i tak ciągle. Jestem przerażona, że tak strasznie wolno podchodzimy, ale ciśniemy. Staram się myśleć o tym, ile udało nam się już pokonać, a nie o tym, ile zostało. Nad granicą lasu z gardła wydobywa mi się kolejny krzyk rozpaczy - wtedy, gdy widzę, że mamy do pokonania jeszcze całkiem strome podejście już w pełnym słońcu. O dziwo jednak szybko idzie. Potem już tylko Smerek (ten szczyt), zbieg i jest Marta. Siadamy, luzuję sznurówki, chwilę rozmawiamy. Opowiada o tym, kto już pobiegł, w jakim nastroju i w ogóle, jak jest pięknie. Leję wodę do bukłaka, jeszcze chwilka odpoczynku, jeszcze wyciągnę nogi...

- A wy macie czas, żeby tak sobie siadać i gadać? - pyta w końcu Marta. No pewnie, że mamy. Co się będziemy spieszyć. Ale z ciężkim sercem wstaję i lecimy. Nie wiem jeszcze, że ten strach sprzed podejścia na Smerek to pikuś w porównaniu ze strachem na końcu Połoniny Wetlińskiej.

Caryńska to zło

- Mamy tam zejść i podejść na tę górę?! - pyta z niedowierzaniem Benek, chociaż doskonale zna odpowiedź. Pode mną uginają się nogi. Ze strachu i załamania. W tak cudownym miejscu, zamiast cieszyć się pięknymi widokami, ja boję się jakbym właśnie zobaczyła przed sobą gigantycznego pająka. Ten pająk to strome zejście stromymi stopniami na sam dół do Berechów, a potem strome podejście na sam szczyt Połoniny Caryńskiej. I ostatnie zejście, ale to już dobrze znam. W sumie coś koło 10 kilometrów, ale już widzę, że będziemy umierać. Najpierw pękną mi "czwórki", czyli takie długie mięśnie ud, których używa się do zejścia, a potem zdechnę z zadyszki na podejściu.

Początkowo zbiegamy. Po chwili jednak już bardziej niż idziemy czy biegniemy, wisimy na poręczach i opuszczamy się na rękach. Robimy wszystko, byle tylko zminimalizować obciążanie ud. Po tym zejściu mięśnie zamieniają się w galaretę. Gdy wbiegamy na punkt, nie widzę zupełnie, jak mamy teraz wejść z powrotem na wysokość, którą właśnie wytraciliśmy. Znów chwila regeneracji i znów wszystko się zmienia - możemy cisnąć. Chociaż "cisnąć" teraz i "cisnąć" na początku Rzeźnika to dwie zupełnie różne kategorie.

Na podejściu

- Ale jeszcze daleko! Już nie dam rady. Nie mam siły. Co za wyryp - to wszystko teksty, jakie padają na podejściu ze strony facetów, którzy podchodzą równolegle z nami. Sami faceci, prawie żadnej dziewczyny i wszyscy "jojczą". - Pomyślcie o tym, że to już ostatnie metry podejść, mamy już naprawdę niedaleko - pocieszam ich. Ale oni swoje. Staram się ciągle uśmiechać, bo przecież jest pięknie! Poza tym im bardziej się śmieję, tym mniej boli. Ostatecznie jeżeli nie pomogłam im, to chociaż pomagam sobie.

Na szczycie Caryńskiej nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. Zostaje nam tylko zbieg, a na zbieg siłę mam. Benek mniej. Uspokajam go, że nie ma problemu - możemy schodzić, nie musimy zbiegać. Nie mam pojęcia, jak gadać z facetem o tym, że to OK, że skończyły się siły. Gdy jednak patrzymy na zegarki i okazuje się, że do granicy 14 godzin mamy jakieś pół godziny. Jest szansa - chociaż mała - że zmieścimy się w tym czasie. Benek zaczyna biec. Gdy widzę, że się rozpędza, że odzyskał trochę formę, wychodzę przed niego i rozganiam ludzi z drogi. Zawodnicy, których spotykamy, nie mają już siły i ledwo idą. Niektórzy kibicują nam i motywują do tego, by teraz dawać z siebie wszystko. Udaje się mocno wytracić wysokość i meta jest już naprawdę blisko. A gdy meta jest blisko, ja lecę! Przeskakuję po kamieniach i sadzę długie kroki. Co jakiś czas zwalniam i kontroluję odległość między mną a Benkiem. I gdy już wydaje mi się, że dobiegniemy do mety, zza pleców słyszę, że mój partner jest u kresu wytrzymałości. "Ale ciągle biegnie!" - myślę z podziwem. Wiem, że muszę z niego wyciągnąć ostatnie siły. Wszystko, na co tylko go stać. Jeżeli nie da z siebie wszystkiego przed samą metą, będzie tego żałować. Motywuję i rozganiam ludzi, przeskakuję i rozganiam, ciągle jest szansa na złamanie 14 godzin. Ale w końcu siły się kończą. Kilometr przed metą przechodzimy do chodu i tak idziemy już do samej szosy. I dopiero tam po raz ostatni zrywamy się do biegu.

Czas na mecie: 14:02.

Zrobiliśmy to! Pokonaliśmy tego Rzeźnika

Projekt zrealizowany...

Gdy na początku kwietnia patrzyłam w kalendarz z rozpisanymi zawodami, brało mnie lekkie przerażenie. No dobra, nie było lekkie. To było przerażenie na maksa. Zaczynało się od Harpagana w połowie kwietnia (25 km na orientację), potem tydzień później Orlen Warsaw Marathon, po tygodniu - już w maju - Wings for Life (zrobiłam ostatecznie 20 km), po następnym GWiNT (bieg terenowy - 55 km), tydzień później DyMnO, czyli "50" na orientację. Po nim 6 dni przerwy i Kierat, czyli 100 km na orientację w Beskidzie Wyspowym. Po dwutygodniowym reście, jako wisienka na torcie, miał być właśnie Bieg Rzeźnika.

I szczerze? Nie spodziewałam się, że to wszystko się uda. W zasadzie przekonana byłam, że gdzieś podwinie się noga, będzie trzeba zostać w pracy, zaboli kostka albo kolano i trzeba będzie odpuścić. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Założenie miałam jednak takie, że biegam tylko w weekendy, a w tygodniu tylko się regeneruję i ćwiczę ogólnorozwojówkę. Dzięki takiej regeneracji, gdy jechałam na zawody i stawałam na kolejnych startach, nie czułam żadnego zmęczenia. Nawet po tej setce (która okazała się 119 km) w Beskidzie Wyspowym!

Zapytacie: po co to? Wymyśliłam taki sposób, żeby przygotować się do jesiennej Łemkowyny na 150 km. Chciałam maksymalnie zwiększyć dystans, jednocześnie wiedząc, że jestem za mało konsekwentna, by regularnie biegać w tygodniu. I sprawdziło się. Jestem prawie pewna, że fizycznie tę Łemkowynę pokonam. Jedyne, czego wciąż się boję, to halucynacje, które mogą pojawić się drugiej nocy w trasie. Wniosek: trzeba to zrobić jak najszybciej!

Co dalej?

Teraz natomiast, gdy mija kilka dni od Rzeźnika i przestają boleć wymęczone zbiegami ścięgna, myślę nad dalszym planem. I ten powoli się klaruje: teraz przynajmniej do końca czerwca odpuszczam bieganie i stawiam na ćwiczenia ogólnorozwojowe. Dużo roweru. W lipcu zacznę powoli się rozkręcać (półmaratonem na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich - wystartujemy z mamą), by na sierpień być gotową do Chudego Wawrzyńca na 80+ km. To jednak będzie pojedynczy akcent zawodowy w wakacje. Do "hardkoru" startowego wracam we wrześniu z kulminacją na październikowej Łemkowynie 150 km. Jakie to będą starty? Nie powiem, bo się nie uda! :D

Autor: Katarzyna Karpa

Pozostałe wiadomości

Nadchodzące dni przyniosą pochmurną aurę i opady deszczu, a lokalnie także deszczu ze śniegiem. Będą takie miejsca, gdzie maksymalna temperatura za dnia wyniesie zaledwie 4 stopnie Celsjusza.

Pogoda na weekend: miejscami tylko kilka stopni, pojawią się zimowe opady

Pogoda na weekend: miejscami tylko kilka stopni, pojawią się zimowe opady

Źródło:
tvnmeteo.pl

IMGW wydał alarmy pierwszego stopnia przed przymrozkami. Synoptycy ostrzegają przed spadkiem temperatury przy gruncie do -5 stopni Celsjusza. Sprawdź, gdzie należy uważać.

Alerty IMGW. Temperatura mocno spadnie

Alerty IMGW. Temperatura mocno spadnie

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Pogoda na jutro, czyli na środę 17.04. W nocy możliwe są przymrozki. W dzień przelotnie popada deszcz, a termometry pokażą maksymalnie 13 stopni Celsjusza.

Pogoda na jutro - środa, 17.04. Zimna noc, w dzień przelotnie popada deszcz

Pogoda na jutro - środa, 17.04. Zimna noc, w dzień przelotnie popada deszcz

Źródło:
tvnmeteo.pl

Chociaż mamy połowę kwietnia, to w polskich lasach pojawiły się już grzyby. I to takie, których występowanie przypada zwykle na początek maja. - Wegetacja rozpoczęła się już trzy-cztery tygodnie wcześniej niż zwykle - przekazał w rozmowie z tvnmeteo.pl Wiesław Kamiński, grzyboznawca. Jakie grzyby można już spotkać?

"Jeszcze nie było takiej sytuacji, żeby sezon wiosennych grzybów zaczął się tak wcześnie"

"Jeszcze nie było takiej sytuacji, żeby sezon wiosennych grzybów zaczął się tak wcześnie"

Źródło:
tvnmeteo.pl

Gwałtowna pogoda nawiedziła Dubaj, największe miasto w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Żywioł spowodował, że na miejscowym lotnisku występują utrudnienia.

Powódź błyskawiczna w Dubaju. Problemy na lotnisku

Powódź błyskawiczna w Dubaju. Problemy na lotnisku

Źródło:
Reuters

Sytuacja powodziowa w Rosji i Kazachstanie jest bardzo trudna. Poziom wody w rzekach cały czas rośnie. Ewakuowano łączne 200 tysięcy osób. Żywioł zniszczył tysiące domów.

Ewakuowano 200 tysięcy osób. "Natychmiast udajcie się w bezpieczne miejsca"

Ewakuowano 200 tysięcy osób. "Natychmiast udajcie się w bezpieczne miejsca"

Źródło:
Reuters

Po wyjątkowo ciepłym początku kwietnia do Polski powróciła zimowa aura. Śnieg spadł we wtorek rano na północy kraju. Ochłodzenie może trwać nawet do końca kwietnia.

Załamanie pogody. Wróciły opady śniegu

Załamanie pogody. Wróciły opady śniegu

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24, TVN24

Pożar wybuchł w zoo w Eupatorii w nocy z poniedziałku na wtorek. Ogród zoologiczny położony jest na anektowanym przez Rosję ukraińskim Krymie. Jak podał portal Krym.Realii, tamtejsza filia Radia Swoboda, w wyniku żywiołu zginęło ponad 200 zwierząt.

Pożar w zoo na Krymie. Zginęło ponad 200 zwierząt

Pożar w zoo na Krymie. Zginęło ponad 200 zwierząt

Źródło:
PAP, novinite.com, Krym.Realii

Co najmniej 19 osób zginęło w wyniku gwałtownych powodzi w Omanie. Większość ofiar to dzieci - podał w poniedziałek dziennik "Times of Oman", powołując się dane władz w Maskacie. Ewakuowano ponad tysiąc osób ze szkół.

Kataklizm w Omanie. Nie żyje 19 osób, większość to dzieci

Kataklizm w Omanie. Nie żyje 19 osób, większość to dzieci

Źródło:
PAP, Reuters, "Times of Oman"

Kawałek metalu, który 8 marca spadł na dom Alejandra Otero w Naples na Florydzie, pochodził z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) – potwierdziła w poniedziałek NASA. Obiekt uszkodził dach budynku i przebił się przez jego dwa piętra. 

Kawałek metalu przebił dwa piętra domu. NASA ujawnia, skąd pochodzi kosmiczny śmieć 

Kawałek metalu przebił dwa piętra domu. NASA ujawnia, skąd pochodzi kosmiczny śmieć 

Źródło:
ABC News, TVN24.pl

W samolot Polskich Linii Lotniczych LOT nad Szczecinem uderzył piorun. Maszyna musiała zawrócić do Warszawy.

Piorun uderzył w samolot LOT

Piorun uderzył w samolot LOT

Źródło:
tvnmeteo.pl

Ląduje w filiżance wielu z nas każdego dnia, a niektórzy nie wyobrażają sobie bez niej poranka. Badacze z Uniwersytetu w Buffalo, którzy przyjrzeli się przeszłości kawy, ustalili właśnie, że jej najpopularniejszy gatunek zaczął pojawiać się na pierwszych krzewach już ponad pół miliona lat temu.

Naukowcy obliczyli, ile lat ma najpopularniejsza kawa na świecie

Naukowcy obliczyli, ile lat ma najpopularniejsza kawa na świecie

Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

Rozpoczęło się czwarte światowe blaknięcie raf koralowych. Jak potwierdzili badacze z amerykańskiej Narodowej Służby Oceaniczno-Atmosferycznej, doszło do niego w ponad połowie wodnych ekosystemów. Chociaż proces ten do tej pory był odwracalny, naukowcy obawiają się, że tym razem stracimy wiele raf.

Rafy koralowe blakną przez stres cieplny. "Przekroczyliśmy punkt krytyczny"

Rafy koralowe blakną przez stres cieplny. "Przekroczyliśmy punkt krytyczny"

Źródło:
Reuters, NOAA

Nowy gatunek mrówki, nazwany na cześć Lorda Voldemorta, czarnego charakteru z serii "Harry Potter", został odkryty w Australii. Jak tłumaczyli badacze, którzy wpadli na jego ślad, owad ma sporo wspólnego z Mrocznym Panem - ma smukłe i wydłużone ciało, a swoje dnie spędza w ciemnościach.

Oto mrówka Lorda Voldemorta. "Przerażający łowca w ciemności"

Oto mrówka Lorda Voldemorta. "Przerażający łowca w ciemności"

Źródło:
University of Western Australia

Charakterystyczny ślad na powierzchni Plutona przypominający serce najprawdopodobniej powstał w wyniku zderzenia z innym ciałem niebieskim. Doszło do niego, gdy karłowata planeta była jeszcze młoda. Nietypowy sposób kolizji wyjaśnia zarówno kształt, jak i na pozór niemożliwe położenie struktury.

Naukowcy rozwiązali tajemnicę serca na Plutonie

Naukowcy rozwiązali tajemnicę serca na Plutonie

Źródło:
The University of Arizona

Nawałnice nawiedziły w weekend Pakistan. Jak przekazały lokalne władze, gwałtowna aura przyczyniła się do śmierci ponad 40 osób. Ponad połowa z nich zginęła w wyniku rażenia piorunem. W południowo-zachodnich częściach kraju wprowadzono stan wyjątkowy.

W trzy dni w wyniku rażenia piorunem zmarło prawie 30 osób

W trzy dni w wyniku rażenia piorunem zmarło prawie 30 osób

Źródło:
PAP, Times of India

Kazachstan zmaga się z największą od 80 lat powodzią. Żywioł pustoszy ogromne obszary kraju, niesie ze sobą także ryzyko rozprzestrzenienia się niebezpiecznych chorób zakaźnych, między innymi wąglika. Dzieje się tak dlatego, że woda podmywa miejsca, w których składowane były szczątki zabitych i chorych zwierząt - podał w poniedziałek portal spik.kz.

Wody powodziowe podmywają siedliska wąglika

Wody powodziowe podmywają siedliska wąglika

Źródło:
PAP, spik.kz, tass.com, kt.kz

Po gorącym, a miejscami nawet upalnym weekendzie, w Chorwacji nastąpi diametralna zmiana aury. W tym tygodniu miejscami ma pojawić się śnieg, poza tym powieje silny wiatr - donosi w poniedziałek dziennik "Jutarnji list".

W Chorwacji jest upalnie. Lada moment miejscami spadnie śnieg

W Chorwacji jest upalnie. Lada moment miejscami spadnie śnieg

Źródło:
PAP

Ochłodzenie odczujemy zaraz po weekendzie, ale najzimniej będzie nieco później. Czy w najbliższym czasie możemy liczyć na powrót ciepła? Sprawdź długoterminową prognozę pogody na 16 dni, przygotowaną przez prezentera tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: nadciąga zimno, jakiego dawno nie widzieliśmy

Pogoda na 16 dni: nadciąga zimno, jakiego dawno nie widzieliśmy

Źródło:
tvnmeteo.pl

W górach Tàrbena, które położone są w hiszpańskiej prowincji Alicante, wybuchł w niedzielę pożar, który jak dotąd strawił 800 hektarów ziem. Trzeba było ewakuować 180 osób.

Pożar w górach w Alicante. Zarządzono ewakuację

Pożar w górach w Alicante. Zarządzono ewakuację

Źródło:
Reuters, elconfidencial.com

Argentyna zmaga się z największą epidemią dengi w historii kraju. W ostatnich miesiącach z jej powodu zmarło prawie 200 osób. Choroba ta roznoszona jest przez komary i według lokalnych mediów władze z nadzieją czekają teraz na dostawę preparatów owadobójczych z Polski.

Argentyna walczy z największą w historii epidemią. Czeka na pomoc z Polski

Argentyna walczy z największą w historii epidemią. Czeka na pomoc z Polski

Źródło:
PAP

Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie tańczących żurawi. Temu niezwykłemu spektaklowi przyglądał się z oddali jeleń. - Taniec ptaków jest po prostu niesamowity. Widać, jak skoordynowane są ich ruchy. Robią wszystko identycznie - opowiada pan Dawid, autor nagrania.

"Żurawie tańczyły, a jeleń stał obok i tylko podziwiał". Nagranie

"Żurawie tańczyły, a jeleń stał obok i tylko podziwiał". Nagranie

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Tegoroczny sezon pożarowy w Kanadzie może być "katastrofalny", podobnie jak zeszłoroczny - poinformowały władze tego kraju. Zdaniem ekspertów wpływ na ilość, siłę i zasięg pożarów, które mogą wybuchnąć w tym roku, mają ponadprzeciętnie wyższa temperatura powietrza i zjawisko El Niño.

To może być kolejny "katastrofalny" sezon pożarowy

To może być kolejny "katastrofalny" sezon pożarowy

Źródło:
Reuters

W wyniku powodzi, które nawiedziły Kenię, zginęło co najmniej 13 osób - poinformowało w piątek biuro Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Koordynacji Pomocy Humanitarnej. Żywioł zmusił do przesiedlenia około 15 tysięcy osób. W Tanzanii również zmagają się z powodzią.

Autobus szkolny utonął w zalanym wodą wąwozie

Autobus szkolny utonął w zalanym wodą wąwozie

Źródło:
PAP

Choć to dopiero pierwsza połowa kwietnia, to drzewa w wielu miejscach są już zielone, zakwitły kasztanowce, magnolie, tulipany. Widać też żółte dywany rzepaku. Taki "wybuch" wiosny może nas cieszyć, jednak należy pamiętać, że może mieć też negatywne konsekwencje. Jak podkreśla Maja Popielarska, prezenterka tvnmeteo.pl i prowadząca programu "Nowa Maja w ogrodzie" w HGTV, niemal wszystko kwitnie w jednej chwili, a to "zaburza pracę owadów zapylających, które później będą mieć mniej pokarmu".

Wiosna "dostała zadyszki". Niektóre rośliny kwitną miesiąc wcześniej

Wiosna "dostała zadyszki". Niektóre rośliny kwitną miesiąc wcześniej

Źródło:
tvnmeteo.pl, TVN24, IMGW

Pod koniec maja w szkockim jeziorze Loch Ness rozpoczną się kolejne poszukiwania słynnego potwora. O pomoc została poproszona amerykańska agencja kosmiczna. - Mamy nadzieję, że eksperci z NASA mogą dysponować zaawansowaną technologią obrazowania do skanowania jeziora. Musielibyśmy usiąść i porozmawiać z nimi o tym, jak ją tu sprowadzić - powiedziała Aimee Todd z Loch Ness Centre. W tym roku mija 90 lat od pierwszej zorganizowanej ekspedycji w celu wyjaśnienia tajemnicy.

Będą szukać potwora z Loch Ness. Proszą NASA o pomoc

Będą szukać potwora z Loch Ness. Proszą NASA o pomoc

Źródło:
PAP

Ptak naśladował dźwięk syreny policyjnej w angielskim hrabstwie Oxfordshire. Zwierzęciu udało się niemal idealnie odwzorować charakterystyczny odgłos towarzyszący przejazdowi auta na sygnale. Jak potwierdzili funkcjonariusze w mediach społecznościowych, to wcale nie spóźniony żart primaaprilisowy.

Ptak zaśpiewał jak syrena policyjna

Ptak zaśpiewał jak syrena policyjna

Źródło:
Reuters, BBC, All About Birds